Kierunek Druskienniki i Birsztany – turystyka zdrowotna na Litwie

Litwo, Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie” – tak brzmią pierwsze słowa inwokacji Adama Mickiewicza rozpoczynającej „Pana Tadeusza”. I chociaż słynny wieszcz użył tego określenia jako metafory opisującej jego tęsknotę za ukochanym krajem, dla wielu turystów odwiedzających słynne litewskie uzdrowiska jest ono jak najbardziej prawdziwe.

Największy na Litwie kurort to Druskienniki. Szczyci się on mianem jednego z najlepszych uzdrowisk klimatycznych i balneologicznych w Europie. Swoją popularność zawdzięcza nie tylko źródłom słonej wody mineralnej i pokładom borowiny, lecz także wyjątkowemu mikroklimatowi oraz niezwykle malowniczemu krajobrazowi. Przepiękne brzegi rzeki Niemen, historyczne wille i sanatoria, okoliczne jeziora oraz otaczające miasto lasy Puszczy Dajnowskiej sprawiają, że miejsce to zachwyca turystów.

Najstarsze zapiski dotyczące Druskiennik sięgają XVII wieku. Sama nazwa miasta prawdopodobnie pochodzi od słowa druskininkas, którym określano ludzi zajmujących się warzeniem soli. Legenda głosi, że słone źródła w Druskiennikach powstały z łez litewskiej księżnej, które wylała myśląc, że jej mąż zginął w odmętach Niemna w czasie polowania. W 1974 r. dekretem Stanisława Augusta Poniatowskiego miejscowości przyznano status uzdrowiska. W latach 20. i 30. XX wieku została ona znacznie rozbudowana i doprowadzono do niej linię kolejową. Warto wspomnieć, że do spopularyzowania kurortu przyczynił się Józef Piłsudski, któremu w 1928 r. Rada Miasta przyznała honorowe obywatelstwo. Inni znani Polacy związani z Druskiennikami to Józef Ignacy Kraszewski, Stanisław Moniuszko, Hanna Ordonówna, Juliusz Osterwa, poeta Jan Czeczot, olimpijczyk Jarema Bujakowski oraz lekarz Jan Pilecki.

Do Druskiennik chętnie przyjeżdżają osoby cierpiące na choroby dermatologiczne oraz ze schorzeniami układu oddechowego, zwłaszcza z astmą. Leczy się tam też pacjentów z chorobami serca i układu krążenia, problemami związanymi z układem pokarmowym i metabolizmem, takimi jak otyłość czy cukrzyca, chorobami narządów ruchu oraz ginekologicznymi. Usytuowane w Druskiennikach sanatoria oferują pełną gamę zabiegów wykorzystujących naturalne bogactwa miejscowości, w tym kąpiele solankowe, okłady borowinowe, inhalacje i koktajle tlenowe.

Nie tylko osoby borykające się z problemami zdrowotnymi odwiedzają Druskienniki. Przepiękna, przedwojenna architektura, czyste, przepełnione zapachem żywicy powietrze oraz miejscowe atrakcje: jeden z największych w Europie parków wodnych, Muzeum Sękacza z największym na świecie takim ciastem, Park Linowy, całoroczny kryty tor narciarski i snowboardowy, muzeum pamiątek poradzieckich czy też ciągnący się od brzegów Niemna malowniczy park zdrojowy przyciągają turystów z wielu krajów i wszystkich, którzy chcą chociaż na chwilę odpocząć od miejskiego zgiełku. To właśnie z myślą o nich powstały centra SPA, oferujące szereg zabiegów regenerujących, upiększających i relaksacyjnych.

Innym znanym kurortem, który popularnością zaczyna dorównywać Druskiennikom są również usytuowane nad Niemnem i otoczone przepięknymi lasami sosnowymi Birsztany.

Tutaj także korzysta się z leczniczych źródeł wód mineralnych oraz okładów borowinowych. Liczne ujęcia wód leczniczych mają bardzo bogaty, zróżnicowany skład, najczęściej jednak zachowują swoje walory lecznicze w stosunkowo krótkim czasie od wydobycia, więc korzystać z nich można jedynie przyjeżdżając do uzdrowiska. Jeden z litewskich pisarzy nazwał wodę ze znajdującej się w parku przedwojennej pijalni, będącej niejako symbolem Birsztan, „słonymi łzami Wzgórza Witolda”.

W miejscowym sanatorium Eglės można spróbować wody mineralnej Gintaras, która stymuluje metabolizm, łagodzi stany zapalne oraz reguluje napięcie mięśni gładkich. Innym znanym źródłem odkrytym w 1960 r.  jest Sofija. Zawiera aż 70 różnych minerałów, co sprawia, że porównywane jest często ze słynącym z bogactwa składników Morzem Martwym. Co ciekawe, zwykłą wodę pitną sprowadza się do kurortu wodociągami, ponieważ na miejscu jej po prostu nie ma.

Historia miejscowości sięga XIV wieku – w czasach średniowiecza znajdowała się tutaj warownia, a sam rejon był częstym miejscem polowań litewskich książąt. W XIX w. odkryto tu bogate złoża borowin oraz zbudowano ujęcie wody mineralnej.

Z oferty miejscowych sanatoriów korzystają pacjenci z dolegliwościami ze strony układów krążenia, nerwowego, oddechowego oraz trawiennego, a także osoby z chorobami nerek, problemami endokrynologicznymi, onkologicznymi, dermatologicznymi i ginekologicznymi.

Terapia w ośrodkach bazuje na holistycznej filozofii Kneippa, według której „natura obficie obdarowała nas wszystkim, czego potrzebujemy dla naszego zdrowia”. Koncepcja Kneippa zakłada konieczność łączenia w procesie dochodzenia do zdrowia oraz wzmacnianiu sił witalnych pięciu elementów: leczniczych wód i roślin, ruchu, właściwego odżywiania oraz zrównoważonego stylu życia. W znajdującym się w mieście ogrodzie, urządzonym zgodnie z tą koncepcją i nazwanym imieniem jej twórcy, można skorzystać z zabiegów hartujących. Tuż obok kompleksu Eglės sanatiorija znajduje się natomiast Druskupis – jedyna na Litwie tężnia z powietrzem „morskim”, w której wykorzystywana jest woda ze źródła Rūta, działająca leczniczo w chorobach dróg oddechowych oraz skóry. Nie sposób też nie wspomnieć o czynnym przez cały rok pawilonie do inhalacji „Villa Biruta”, po którego drewnianych ścianach spływa bogata w minerały solanka.

Birsztany to również szeroka oferta rekreacyjna, nie tylko dla osób poszukujących ciszy i harmonii, lecz także dla tych, którzy cenią sobie aktywne formy wypoczynku. Znajduje się tutaj klub żeglarski oferujący rejsy statkami oraz wynajem łodzi i kajaków. Miejscowy aeroklub organizuje natomiast loty balonami. Na osoby preferujące spacery lub przejażdżki rowerowe czeka liczący ponad 320 km kwadratowych park narodowy obejmujący około 60 kilometrowy odcinek Niemna. Okres zimowy to okazja do wypróbowania tras narciarskich, w marcu zaś odbywa się tutaj międzynarodowy festiwal jazzu.

Największym ośrodkiem oferującym zarówno usługi sanatoryjne, jak i zabiegi SPA jest kompleks Eglės sanatorija. Poza skorzystaniem z szerokiego asortymentu zabiegów bazujących na wodach leczniczych oraz okładach i kąpielach borowinowych, można tutaj odpocząć i zregenerować się, korzystając – w przystępnych cenach – z czterech basenów, 8 różnych saun, terapii przy użyciu bursztynu, groty solnej czy aromaterapii. Ośrodki Eglės sanatorija znajdują się zarówno w Druskiennikach, jak i w Birsztanach.

Warto zaplanować podróż do tych przepięknych miejsc. Położone są w odległości zaledwie kilkudziesięciu kilometrów od granic Polski a znajdujące się tam sanatoria i centra SPA nie tylko oferują usługi na najwyższym, międzynarodowym poziomie, lecz także w bardzo atrakcyjnych cenach. Warto wspomnieć, że z niektórych zabiegów można również korzystać bezpłatnie – są one bowiem ogólnodostępne dla wszystkich przyjezdnych.

tekst i zdjęcia: Dominika Jaśkiewicz

Smog – coraz groźniejszy wróg

Zanieczyszczenie powietrza oraz jego wpływ na zdrowie człowieka

5 grudnia 1952 roku Londyn spowiła gęsta mgła. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że tym razem niewinne z pozoru zjawisko, początkowo bagatelizowane przez mieszkańców Londynu, okazało się bezwzględnym zabójcą.

Początek grudnia 1952 roku w stolicy Wielkiej Brytanii przyniósł znaczne ochłodzenie. Mieszkańcy miasta zużywali znacznie więcej węgla do ogrzewania mieszkań, niż zazwyczaj o tej porze roku. Niskiej temperaturze towarzyszył wyż baryczny, który sprowadził nietypową dla tego obszaru cyrkulację powietrza zwaną antycyklonem. Na domiar złego, inwersja temperatury sprawiła, że zimne, nieruchome powietrze zostało uwięzione pod cieplejszą warstwą, co utrudniało rozprzestrzenianie się zanieczyszczeń. Sytuację pogorszyła też słaba jakość spalanego przez mieszkańców węgla oraz jego zanieczyszczenie związkami siarki.

Niebawem, poziom zanieczyszczenia powietrza osiągnął stan krytyczny – mgła zamieniła się w toksyczny smog będący mieszaniną emitowanych do atmosfery gazów i pyłów z kominów mieszkań oraz fabryk a także spalin samochodowych. Przez następne pięć dni Londyn stał się zabójczą pułapką zarówno dla ludzi, jak i zwierząt.

Początkowo, przyzwyczajeni do mgieł Londyńczycy bagatelizowali problem, mimo że nietypowa mgła ograniczała widoczność do poniżej metra, pyły zawieszone w powietrzu utrudniały oddychanie a w mieście masowo zaczęły padać zwierzęta. Wkrótce jednak szpitale zaczęły masowo zapełniać się pacjentami z objawami niewydolności oddechowej. Władze odwołały wszelkiego rodzaju uroczystości na wolnym powietrzu a także przedstawienia teatralne i kinowe. Sparaliżowana została komunikacja miejska, kolej stanęła a loty zostały odwołane. Londyńczycy stali się więźniami własnych domów.

Wielki Smog Londyński, bo tak został ochrzczony, zebrał przerażające i tragiczne żniwo. Między 5 a 9 grudnia 1952 roku wskutek wysokiego stężenia pyłu zawieszonego i dwutlenku siarki w powietrzu odnotowano 4 tysiące zgonów wywołanych komplikacjami niewydolności oddechowej oraz hipoksją (niedobór tlenu w tkankach w stosunku do jego zapotrzebowania przez organizm, prowadzący do niedotlenienia organizmu), powstałymi w wyniku wdychania zabójczego smogu. Większość z ofiar stanowiły dzieci, mieszkańcy w podeszłym wieku oraz osoby cierpiące na przewlekłe choroby płuc i serca. W kolejnych tygodniach na ostrą niewydolność oddechową zmarło kolejne 8 tysięcy ludzi. Łączną liczbę ofiar Wielkiego Smogu szacuje się na blisko 12 tysięcy, nie licząc mieszkańców, którzy zginęli w wypadkach komunikacyjnych z powodu ograniczonej widoczności.

Wydarzenia tamtego feralnego grudnia w latach 50. były zaledwie groźną anomalią. Niestety, pierwsze dekady XXI wieku upływają pod znakiem postępujących zmian klimatycznych, gwałtownych i nietypowych zjawisk pogodowych a zanieczyszczenie powietrza, potocznie zwane „smogiem” stało się nieodzownym towarzyszem naszego życia. I choć na krótką metę nie jest on tak zabójczy, jak Wielki Smog Londyński, w dłuższej perspektywie przyczynia się do zwiększenia zachorowalności oraz liczby zgonów.

Zanieczyszczenia powietrza klasyfikujemy obecnie jako główne przyczyny globalnych zagrożeń środowiska. Międzynarodowa Organizacja Pracy definiuje je jako wszelkiego rodzaju skażenie powietrza przez substancje, które są szkodliwe lub niebezpieczne dla zdrowia i życia, bez względu jaką postać przybierają. Przyczyniają się do wielu chorób, zwiększają umieralność a także działają niekorzystnie na środowisko, zakłócając procesy fotosyntezy oraz wnikając do wody i gleby. Smog jest tylko jedną z postaci zanieczyszczeń powietrza, które mają niekorzystny, częstokroć śmiercionośny wpływ na organizm ludzki, postacią najbardziej bezpośrednią.

Zanieczyszczenia powietrza stały się zatem głównym zagrożeniem środowiskowym dla zdrowia i najczęstszą przyczyną przedwczesnych zgonów. Na przestrzeni XX wieku średnia oczekiwana długość życia człowieka rosła skokowo dzięki postępującemu rozwojowi medycyny i techniki. XXI wiek rozpoczynamy od nienotowanego dotąd spadku tej średniej. Czy zwiększona umieralność może być ceną, jaką płacimy za zdobycze techniki? Wydaje się, że skażenie powietrza i środowiska naturalnego jest obecnie zarówno jednym z najgroźniejszych wrogów człowieka, jak i jednym z największym wyzwań, przed którym stoimy.

Poznaj swojego wroga

Biorąc pod uwagę wprowadzony przez MOP podział, możemy rozróżnić dwa główne rodzaje zanieczyszczeń – te widoczne gołym okiem, bezpośrednio wpływające na nasze zdrowie i jakość życia, oraz te znacznie bardziej niebezpieczne, bo niewidoczne, przenikające do ludzkiego organizmu innymi drogami. Co gorsza, badania wskazujące na wpływ, jaki zanieczyszczenia te mają na ludzki organizm prowadzone są zaledwie od dwóch dekad, zatem wiedza na ich temat jest w powijakach. Niemal codziennie docierają do nas kolejne doniesienia naukowe, a wyłaniający się z nich obraz trudno nazwać optymistycznym.

Czym jest smog? Słowo „smog” pochodzi z języka angielskiego i jest połączeniem słów „smoke”, czyli „dym” i „fog”, czyli „mgła”. Słowo to oznacza zanieczyszczenie powietrza powstające w skutek działalności człowieka przy niekorzystnych warunkach atmosferycznych. Termin ten powstał w połowie XX wieku, w Anglii, po analizie tragicznych wydarzeń grudnia 1952 roku. W Polsce funkcjonuje od lat 80. XX wieku. Jest to najlepiej zbadana i udokumentowana forma zanieczyszczenia środowiska.

Głównymi składnikami smogu są m.in. pył zawieszony (PM), ozon (O3), dwutlenek azotu (NO2), dwutlenek siarki (SO2) oraz amoniak (NH3). Procesy spalania przyczyniają się także do uwalniania wielu innych zanieczyszczeń, takich jak benzen (C6H6), tlenek węgla (CO) czy metale ciężkie. Niektóre z tych zanieczyszczeń mają krótkoterminowe, negatywne skutki na zdrowie człowieka. Inne, jak metale ciężkie akumulują się w środowisku, przenikając do gleby, a następnie do łańcucha pokarmowego, w efekcie często trafiając na nasz stół.

Niektóre zanieczyszczenia, np. benzen, mogą niszczyć ludzki materiał genetyczny oraz, w przypadku długotrwałej ekspozycji, powodować nowotwory. Warto pamiętać, że benzen stosowany jest jako dodatek do benzyny. Szacuje się, że w Europie około 80% benzenu uwalnianego do atmosfery pochodzi ze spalania paliwa wykorzystywanego przez pojazdy.

Innym znanym kancerogennym zanieczyszczeniem jest benzo(a)piren (B(a)P). Związek ten uwalniany jest w procesie spalania drewna lub węgla w piecach domowych. Jego kolejnym źródłem są spaliny samochodowe, przede wszystkim z silników wysokoprężnych. Benzo(a)piren można zazwyczaj znaleźć w pyle zawieszonym.

Warto pamiętać, że smog nie jest zjawiskiem typowym jedynie dla dużych aglomeracji i okręgów przemysłowych, lecz także mniejszych miast. Ze względu na skład i rejon występowania wyróżniamy dwa rodzaje smogu: smog „zimowy” oraz „letni”. Powstają one w różnych warunkach atmosferycznych, ale mają podobne, zdecydowanie negatywne oddziaływanie na nasze zdrowie i życie.

Wg definicji Głównego Inspektoratu ochrony środowiska smog „zimowy”, kwaśny, zwany inaczej aerozolowym to występowanie w powietrzu przede wszystkim wysokich stężeń pyłu zawieszonego o różnej średnicy cząsteczek. Głównymi składnikami smogu zimowego są pył PM10 (frakcja pyłu o średnicy do 10 mikrometrów), pył PM2,5 (o średnicy poniżej 2,5 mikrometra), tlenki siarki, tlenki węgla oraz wspomniany już benzo(a)piren. Ten typ smogu występuje głównie w umiarkowanej strefie klimatycznej a zawarte w nim pyły zawieszone niszcząco wpływają na układ krążenia oraz układ oddechowy człowieka.

Natomiast smog „letni”, inaczej smog fotochemiczny, występuje najczęściej w tropikalnej i subtropikalnej strefie klimatycznej. Składa się on głównie ze związków pochodzących ze spalin samochodowych oraz emisji przemysłowych, takich jak tlenki węgla i tlenki azotu.

Szacuje się, że z powodu zanieczyszczenia powietrza na całym świecie umiera rocznie 4,2 miliona osób. Kolejne 3,8 miliona pada ofiarą zanieczyszczenia powietrza wewnątrz pomieszczeń, co spowodowane jest przez niesprawne piece, brak skutecznej wentylacji oraz złej jakości paliwo. Wg Światowej Organizacji Zdrowia aż 91% populacji naszego globu żyje na terenach, gdzie zła jakość powietrza bezpośrednio zagraża ludzkiemu zdrowiu i życiu. Według szacunkowych danych z najnowszego raportu Europejskiej Agencji Środowiska skażenie powietrza tylko jednym ze składników smogu – pyłem drobnocząsteczkowym PM2,5 i tym, co ten pył zawiera, było w 2016 roku przyczyną przedwczesnego zgonu około 412 000 mieszkańców czterdziestu jeden europejskich krajów, w tym 374 000 obywateli Unii Europejskiej. Wśród nich było około 43 000 Polaków.

Globalne koszty i skutki dla jednostki

Światowa Organizacja Zdrowia ocenia, że globalny wpływ zanieczyszczenia powietrza stanowi przyczynę:

29% wszystkich zgonów i chorób związanych z rakiem płuc,

17% wszystkich zgonów i chorób spowodowanych ostrym zakażeniem dolnych dróg oddechowych,

24% zgonów z powodu udaru mózgu,

25% zgonów i chorób spowodowanych chorobą niedokrwienną serca,

43% wszystkich zgonów i chorób spowodowanych przewlekłą obturacyjną chorobą płuc.

Smog i zanieczyszczenia przenikające do środowiska mają istotny wpływ na nasze codzienne funkcjonowanie, mogą powodować groźne choroby a nawet przyczynić się do przedwczesnej śmierci. Szczególnie narażonymi grupami są dzieci, osoby starsze, ludzie cierpiący na przewlekłe choroby układu oddechowego i układu krążenia oraz osoby o obniżonej odporności.

Związki zawarte w pyłach zawieszonych mogą powodować bóle głowy i niepokój, pogorszyć funkcjonowanie ośrodkowego układu nerwowego, powodować podrażnienie oczu, nosa, gardła oraz problemy z oddychaniem (szczególnie u osób z astmą). Zanieczyszczenia przyczyniają się też do częstszych infekcji górnych i dolnych dróg oddechowych, obniżają pojemność płuc i pogarszają stan pacjentów z POChP, bywają też przyczyną raka płuc. U pacjentów narażonych na długotrwałą ekspozycję występują choroby układu krążenia. Co więcej wdychanie pyłów zawieszonych może zaburzyć pracę wątroby i śledziony oraz pogorszyć funkcje układu rozrodczego.

Przytoczone powyżej statystyki wydają się bezwzględne. Nie ma człowieka na naszej planecie, który na pewnym etapie swojego życia nie padłby ofiarą zanieczyszczenia powietrza.  Dlatego też warto pamiętać, że smog to nasz wspólny problem i zagrożenie, którego nie możemy bagatelizować.

tekst:  Dominika Jaśkiewicz

Bibliografia:

1. Ambient air pollution: Health impacts, WHO ,https://who.int/airpollution/ambient/health-impacts/en/>

2. Air quality in Europe 2019, European Environment Agency, 16.10.2019 <https://www.eea.europa.eu/publications/air-quality-in-europe-2019/>

 

 

 

Nowoczesna terapia a jakość życia osób z wirusem HIV

Mimo że pacjenci zarażeni HIV do końca życia muszą zmagać się z wirusem, jeżeli stosują nowoczesną, skuteczną terapię antyretrowirusową oraz prowadzą higieniczny tryb życia, nie zarażają osób ze swojego otoczenia i często dożywają sędziwego wieku. Nowe schematy leczenia znacząco zmniejszają również skutki uboczne związane z wieloletnim przyjmowaniem leków.
 
Wirus HIV w ostatnich dekadach XX wieku siał postrach równy niemalże dżumie. W 1986 roku Rosjanie ogłosili, że został on stworzony w USA, aby posłużyć jako broń biologiczna. Świat huczał od teorii spiskowych, jedną z nich było przekonanie o tym, że wirus celowo został wprowadzony do populacji homoseksualistów w ramach eksperymentu. Nosiciele byli stygmatyzowani, a objawy AIDS, wywoływanej przez HIV choroby, były wówczas równoznaczne z wyrokiem śmierci.
 
Naukowcy skłaniają się ku teorii, że wirus HIV (z j. ang. Human Immunodeficiency Virus, czyli ludzki wirus upośledzenia odporności) pojawił się najpierw w Afryce. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą jeszcze z 1908 roku, kiedy to jeden z jego szczepów dziesiątkował populację szympansów. Nie wiadomo jednak, kiedy dokładnie przywędrował do Europy i na Nowy Kontynent. Naukowcy podejrzewają, że przez długi czas wirus pozostawał w odizolowanych populacjach, a przyczyną epidemii był gwałtowny rozwój komunikacji i środków transportu oraz migracja z terenów ówczesnych kolonii.
 
O wirusie zrobiło się głośno w 1981 roku, czyli prawie 40 lat temu, gdy w Nowym Jorku i Kalifornii wśród młodych mężczyzn o orientacji homoseksualnej zaobserwowano liczne przypadki bardzo rzadkich chorób. Przez blisko dwadzieścia lat nosicieli traktowano niczym trędowatych, zdarzały się nawet przypadki, gdy lekarze odmawiali ich leczenia. Jednak w ciągu tych czterech dekad zmieniło się prawie wszystko. Prawie, ponieważ społeczeństwo niestety wciąż wykazuje skłonność do stygmatyzowania osób będących nosicielami HIV.
 
Jak to się zaczęło?
Na początku lat 80. nastąpił gwałtowny wybuch, a następnie szybki rozwój epidemii zachorowań na AIDS (z ang. Acquired Immunodeficiency Syndrome, czyli zespół nabytego niedoboru odporności). Choroba wywołała ogólnoświatową panikę, a stwierdzenie jej u pacjenta oznaczało w zasadzie wyrok szybkiej i bynajmniej niebezbolesnej śmierci. Mechanizm powstawania choroby ani wirus, który ją wywoływał nie były wówczas jeszcze znane, a to, co nieznane zwykle budzi lęk. Co więcej, AIDS rozpoznawano w bardzo zaawansowanym stadium, zatem medycyna niewiele mogła zaoferować choremu.
 
Pierwszy test wykrywający wirusa HIV opracowano dopiero w 1985 roku, a dwa lata później – pierwszy lek antyretrowirusowy. Niestety jego działanie było niezwykle krótkotrwałe. Przełom nastąpił w drugiej połowie lat 90. Stosowane wówczas terapie pozwalały na ograniczenie umieralności osób z HIV. Pojawił się jednak kolejny problem. Długotrwałe leczenie, w czasie którego pacjenci zmuszeni byli przyjmować nawet ponad 20 leków dziennie, wiązało się w wieloma skutkami ubocznymi, które oznaczały często podwyższone ryzyko zgonu.
 
Nowoczesne leki antyretrowirusowe
Obecnie standardowa terapia pacjentów z HIV polega na przyjmowaniu trzech leków antyretrowirusowych. Niestety, ponieważ choroba jest nieuleczalna, należy je przyjmować do końca życia, a wieloletnie leczenie nie pozostaje obojętne dla organizmu pacjentów.
 
W 2018 roku wprowadzono najnowocześniejszy schemat leczenia, który polega na przyjmowaniu wyłącznie dwóch leków. Jest on tak samo skuteczny jak terapia trójlekowa, natomiast znacznie minimalizuje ryzyko wystąpienia skutków ubocznych związanych z koniecznością wieloletniego leczenia.
 
Dzięki rozpowszechnieniu nowoczesnej terapii chorzy coraz rzadziej wymagają długotrwałej hospitalizacji i drogiego leczenia, co znacznie zmniejsza koszty związane z chorobą, lecz także poprawia jakość życia pacjentów. Coraz częściej prowadzą oni aktywne życie towarzyskie i zawodowe, skupiają się na rozwoju osobistym, a fakt nosicielstwa lub choroby, choć wymaga monitoringu specjalisty, nie powoduje konieczności częstych pobytów w szpitalu.
 
Jak dziś żyje z pacjentom z HIV?
W maju 2019 roku przeprowadzono badanie na 100 pacjentach żyjących z wirusem HIV, leczonych jednocześnie zgodnie ze standardem farmakoterapii antyretrowirusowej (w skrócie ARV). Uczestników badania rekrutowali zarówno pracownicy organizacji pozarządowych, jak i lekarze, którzy na co dzień pracują z osobami będącymi nosicielami wirusa HIV. Badanie miało formę ankiety wypełnianej drogą internetową, co nie tylko umożliwiło udzielenie odpowiedzi w wybranym przez pacjentów, dogodnym dla nich czasie, lecz także gwarantowało im anonimowość.
 
Wyniki badania okazały się niezwykle interesujące. Pokazują one, że nowoczesna terapia w dużej mierze niweluje niedogodności związane z faktem życia z wirusem HIV. Pośród 100 badanych 66 stanowili mężczyźni, kobiety zaś 34, przy czym 51 badanych było mieszkańcami Warszawy.
 
Większość z nich to pacjenci zdiagnozowani ponad 10 lat wcześniej, natomiast aż 59 z zarażonych zdiagnozowano 16 lat temu lub wcześniej.
 
7 na 10 ankietowanych pozytywnie oceniło jakość swojego życia: 49 osób uznało, że jest ona raczej dobra, natomiast 23 uznało ją za bardzo dobrą. Jedynie 10 chorych uznało jakość swojego życia za raczej złą.
 
Oczywiście nie oznacza to, że dla większości nosicieli wirusa HIV życie przebiega bezproblemowo. Aż 54% badanych przyznało, że codziennie uważnie muszą obserwować stan swojego zdrowia a dla 30% obawę stanowiło podjęcie współżycia seksualnego. Jednak z drugiej strony co 4. badany zadeklarował, że nic go ogranicza.
 
Postępy w dziedzinie medycyny sprawiają, że aż 3/4 z ankietowanych ma nadzieję, że w przyszłości ich całkowite wyleczenie stanie się możliwe.
 
Niestety problematyczna wciąż pozostaje kwestia stygmatyzacji osób żyjących z wirusem HIV. Ponad połowa badanych doświadczyła dyskryminacji z powodu nosicielstwa. Co ciekawe, najczęściej dotyka ich ona ze strony personelu medycznego i stomatologicznego. Członkowie rodziny i przyjaciele znacznie rzadziej negatywnie traktują osoby zarażone, lecz niestety wciąż się to zdarza. Aż 1/3 z badanych przyznała, że ukrywa przed rodziną i bliskimi przyjmowanie leków antyretrowirusowych. Dlatego ankietowani zgodnie podkreślają, że wprowadzenie ogólnospołecznych kampanii edukacyjnych oraz szkolenia lekarzy są dla nich kwestiami kluczowymi. Ważna jest edukacja społeczeństwa nie tylko w zakresie profilaktyki HIV, lecz także w kwestii obcowania z nosicielami wirusa. Bez tych działań trudno będzie zmienić stereotypowe postrzeganie osób z HIV oraz postawy środowiskowe, z którymi się spotykają.

 

tekst: Dominika Jaśkiewicz

Wakacje dla zdrowia i urody w Eglės sanatorija

Eglės sanatiorija to połączenie tradycji z nowoczesnością w służbie zdrowia i urody. Oferowane tutaj zabiegi z zakresu medycyny i kosmetologii, chociaż przeprowadzane są w oparciu o najwyższe międzynarodowe standardy jakości oraz przy wykorzystaniu sprzętu diagnostyczno-rehabilitacyjnego najnowszej generacji,  bazują na wykorzystywanej od stuleci wiedzy o naturalnych metodach leczenia.

Druskienniki i Birsztany to dwie największe i najpopularniejsze na Litwie miejscowości uzdrowiskowe oraz jedne z ważniejszych kurortów klimatyczno-balneologicznych na mapie Europy. Oba usytuowane są nad malowniczym Niemnem i otoczone gęstymi, żywicznymi lasami parków krajobrazowych.

Specyficzny, łagodny mikroklimat, zjonizowane, czyste powietrze, obfite złoża borowiny oraz, przede wszystkim, liczne źródła wód mineralnych stanowią naturalne bogactwo rejonu, którego nie sposób nie docenić. Z jego leczniczych właściwości korzystają osoby cierpiące na schorzenia układów krążenia, oddechowego, trawiennego i nerwowego, z problemami skórnymi, metabolicznymi, nefrologicznymi, endokrynologicznymi, onkologicznymi i ginekologicznymi oraz przechodzące rekonwalescencję.

Nie tylko chorzy odwiedzają oba kurorty. Przepiękne krajobrazy – meandry Niemna, jeziora, sosnowe lasy i parki zdrojowe przyciągają turystów szukających okazji do odpoczynku i regeneracji sił z daleka od zgiełku, w kameralnej atmosferze tych niewielkich miasteczek. Przyjeżdżają tu też wszyscy, którzy lubią aktywnie spędzać czas wolny. Druskienniki szczycą się m.in. jednym z największych w Europie parków wodnych oraz całorocznym krytym torem narciarskim i snowboardowym, a Birsztany – możliwością skorzystania z przelotów balonami. Liczne festiwale: muzyczne, taneczne czy poetyckie, muzea, zabytki oraz luksusowe centra SPA, w których można zadbać nie tylko o zdrowie, lecz także o urodę to kolejne atrakcje, którymi miasta przyciągają gości.

Jedną z głównych wizytówek obu kurortów są kompleksy leczniczo-wypoczynkowe Eglės sanatorija, oferujące szeroką gamę zabiegów leczniczych, upiększających i relaksacyjnych w niezwykle atrakcyjnych cenach.

Tak zwane „medyczne SPA” Eglės w Druskiennikach działa od 1972 roku. W 2018 ośrodek został odnowiony i rozbudowany. Szczyci się mianem największego sanatorium w Europie Północnej – może pomieścić 1300 osób i stanowi swojego rodzaju odrębne miasteczko. Z leczniczych terapii korzysta się tutaj nie tylko w budynkach, lecz także i poza nimi. Znajdujące się w specjalnie zaprojektowanym do aromaterapii ogrodzie zielnym rośliny wydzielają silny aromat, którego działanie lecznicze znane jest od wieków. Przykładowo, zapach lawendy działa kojąco i antyseptycznie, pomaga zredukować napięcie, bóle migrenowe oraz zaburzenia snu, mięta zaś, poza działaniem uspakajającym, pomaga udrożnić drogi oddechowe. Na świeżym powietrzu można też korzystać ze ścieżki do refleksoterapii. Naturalny masaż stóp nie tylko poprawia krążenie i funkcjonowanie układu nerwowego, lecz także usuwa zmęczenie, poprawia koncentrację i wzmacnia odporność. Ścieżka powstała m.in. w oparciu o tajniki medycyny ajuwerdyjskiej, chińskiej akupunktury i sztuki Tai-chi oraz na podstawie założeń holistycznej filozofii Sebastiana Kneipp’a, według której proces leczenia i wzmacniania organizmu jest skuteczny wtedy, gdy bazuje na pięciu elementach: leczniczych wodach i roślinach, ruchu, właściwym odżywianiu i równowadze życiowej.

Założenia Kneippa do dzisiaj stosowane są w praktyce – kieruje się nimi wiele uzdrowisk w Birsztanach. Znajduje się tam nawet nazwany jego imieniem ogród, w którym można korzystać z hartujących i leczniczych zabiegów wodnych.

Kompleks Eglės sanatorija w Birsztanach został otwarty w 2013 roku i może pomieścić 730 gości. Znajduje się tutaj tzw. bursztynowe SPA, a w nim wyłożona bursztynem z Bałtyku sauna oraz pokój do masażu, wykonywanego z użyciem bursztynowego pyłu i olejku. Zabiegi te nie tylko nie tylko wspaniale relaksują, lecz także wzmacniają system odpornościowy organizmu i przyspieszają regenerację tkanek.  W oczekiwaniu na nie można uraczyć się wodą źródlaną – oczywiście z bursztynami. Taki napój wspomaga oczyszczanie organizmu z toksyn, działa bakteriobójczo, pomaga obniżyć ciśnienie oraz uspakaja.

Najpopularniejszymi kuracjami pozostają te, które wykorzystują lokalne naturalne zasoby uzdrowisk, czyli pokłady torfu oraz lecznicze źródła. Korzystają z nich zarówno pacjenci sanatoryjni, jak i goście SPA.

Kąpiele i okłady borowinowe poprawiają nie tylko zdrowie, lecz także i urodę. Torf zawiera bardzo wiele substancji organicznych: mikro- i makroelementy, białka, żywice, garbniki, sole, kwasy, pektyny oraz naturalne antybiotyki. Pobudzają one metabolizm i poprawiają ukrwienie, dotleniają tkanki, pomagają usunąć z nich toksyny, rozluźniają mięśnie, działają przeciwzapalnie oraz przeciwbólowo.

Zabiegi z wykorzystaniem leczniczych wód i solanek to przede wszystkim kąpiele w wannach w połączeniu z hydromasażem lub w basenach z wodą mineralną. Ta stosowana w Birsztanach zawiera dużo bromu, łagodzi bóle i stany zapalne, rozluźnia mięśnie, działa antyseptycznie, poprawia napięcie ścian naczyń krwionośnych, stymuluje metabolizm i układ odpornościowy. Inną formą balneoterapii są inhalacje. Obok kompleksu Eglės sanatiorija znajduje się Druskupis – jedyna na Litwie tężnia z powietrzem „morskim”. Wykorzystywana w niej woda ze źródła Rūta działa leczniczo w chorobach dróg oddechowych oraz skóry. Przez cały rok czynny jest też pawilon do inhalacji „Villa Biruta”, po którego drewnianych ścianach spływa bogata w minerały solanka. Popularne tutejsze pitne wody lecznicze to „Vytautas“ i „Birutė”, a na terenie Eglės sanatorija – „Gintaras”. Stymuluje ona metabolizm, łagodzi stany zapalne oraz reguluje napięcie mięśni gładkich.

Poza balneoterapią i peloidoterapią, „medyczne SPA” oferują praktycznie wszystkie standardowe formy fizyko- i kinezyterapii oraz szereg zabiegów upiększających i kosmetologicznych. Do dyspozycji gości jest też kilka basenów i saun oraz kriokomora.

Często granica między zabiegami dla zdrowia i urody jest bardzo płynna. Przykładowo, zastrzyki z medycznego dwutlenku węgla polegające na wprowadzaniu jego niewielkich ilości podskórnie lub domięśniowo do organizmu stosowane są przy leczeniu bólu, stanów zapalnych, chorób reumatycznych i polineuropatii, ale wzmacniają także ściany naczyń krwionośnych, stymulują metabolizm i produkcję kolagenu, ujędrniają skórę oraz pomagają w redukcji tkanki tłuszczowej i cellulitu.

Bogata jest również oferta zabiegów relaksacyjnych wykorzystująca terapie manualne, dźwięki, światła, kolory i zapachy oraz zabiegów bazujących na leczniczych właściwościach roślin. Ich pełen wykaz znajduje się na stronie https://sanatorija.lt/en

Poza jedno-, dwu- lub trzytygodniowymi turnusami Eglės sanatorija oferują także pobyty weekendowe. Warto skorzystać z takiej opcji, zajrzeć tutaj i zatrzymać się chociaż na przysłowiową „chwilę dla zdrowia i urody”.

tekst i zdjęcia: Dominika Jaśkiewicz

 

Wirtualna służba zdrowia

Od kilku lat polska służba zdrowia przechodzi długo oczekiwaną przemianę i dumnie wkracza w XXI wiek. Ministerstwo Zdrowia, NFZ i Ministerstwo Cyfryzacji wprowadzają w życie kolejne ustawy mające na celu poprawienie komfortu pacjentów. Pilotażowe programy mają za zadanie skrócić kolejki zarówno do lekarza pierwszego kontaktu, jak i do specjalisty, poprzez przesunięcie żmudnych formalności do e-strefy.

Dotychczasowe rozwiązania nie sprawdziły się, gdyż każda placówka miała inne oprogramowanie lub wymagała osobnego logowania się do kolejnego systemu. Ponadto spora część przychodni nie była w pełni skomputeryzowana i jedyną możliwością zapisania się do specjalisty było długie wyczekiwanie w kolejkach o świcie lub – często kończące się niepowodzeniem – próby dodzwonienia się do placówki medycznej.

Pilotażowy program Internetowego Konta Pacjenta (IKP) już funkcjonuje, a od nowego roku ma nastąpić integracja z poszczególnymi systemami, wprowadzone zostaną także nowe funkcje. Czyżby męki polskiego pacjenta miały się wkrótce skończyć? Sprawdźmy.

Internetowe Konto Pacjenta (IKP)

Internetowe Konto Pacjenta to bezpłatna aplikacja Ministerstwa Zdrowia. Docelowo ma stanowić swojego rodzaju zbiorczą bazę danych o pacjencie, jego wizytach lekarskich, wydawanych receptach, zwolnieniach i skierowaniach. Niektóre jego funkcjonalności są dostępne już od pewnego czasu. Co daje założenie profilu w IKP? Dzięki niemu pacjent:

  1. otrzyma e-receptę SMS-em lub e-mailem – w tym celu należy podać swój numer telefonu oraz adres e-mail,

  2. wykupi recepty w różnych aptekach, nie tracąc refundacji,

  3. udostępni bliskiej osobie lub lekarzowi informację o stanie zdrowia i historię przepisanych leków,

  4. będzie miał dostęp do danych medycznych swoich dzieci, o ile nie skończyły 18. roku życia,

  5. w przypadku choroby przewlekłej, po ustaleniu z lekarzem otrzyma kolejną receptę w aptece, bez konieczności wizyty w gabinecie.

Na swoim profilu pacjent będzie mógł sprawdzić, jakie recepty zrealizował po 1 stycznia 2019 r. a także zobaczyć swoje e-recepty z informacją o dawkowaniu leków. Integracja systemu sięga 2008 roku, zatem na koncie będzie można zweryfikować i pobrać historię swoich wizyt lekarskich (o ile były refundowane przez NFZ). Konto pozwoli również udostępnić bliskiej osobie lub lekarzowi informacje o stanie zdrowia, dotychczasowym leczeniu i przepisanych lekach.

Jak założyć IKP? Wystarczy wejść na stronę https://pacjent.gov.pl/ i zalogować się za pomocą profilu zaufanego.

Profil zaufany to inaczej podpis elektroniczny, za pomocą którego można załatwić wiele spraw urzędowych bez wychodzenia z domu, np. złożyć wniosek o 500+ czy becikowe, złożyć PIT a także założyć firmę, wyrobić dowód osobisty lub sprawdzić swoje punkty karne. Umożliwia on skorzystanie z Internetowego Konta Pacjenta (IKP). Profil zaufany można założyć on-line, przez swoje internetowe konto bankowe, lub osobiście, w urzędzie, po okazaniu dowodu tożsamości. Weryfikacja przez bank służy jedynie potwierdzeniu tożsamości.

E-zwolnienie

E-zwolnienie, nazywane w skrócie e-ZLA, to po prostu elektroniczne zwolnienie, dzięki któremu pacjent nie musi już osobiście dostarczać zwolnienia pracodawcy (jeśli jest pracownikiem) ani do ZUS-u (jeśli prowadzi działalność gospodarczą). E-zwolnienie zostanie automatycznie przesłane na profil Platformy Usług Elektronicznych płatnika składek i do systemu ZUS. Warto pamiętać, że od 1 grudnia 2018 r. lekarze (lub asystenci medyczni) wystawiają zwolnienia wyłącznie elektroniczne. Cieszą się one dużą popularnością, zatem widocznie rzeczywiście okazały się ogromnym ułatwieniem zarówno dla pracodawców, jak i pracowników.

Jakie są zalety e-zwolnienia? Pracownik nie musi się martwić o zasiłek chorobowy lub opiekuńczy, jeśli wypłaca go pracodawca, ponieważ pracodawca widzi e-zwolnienie na swoim profilu PUE (na tzw. Platformie Usług Elektronicznych, inaczej w cyfrowym ZUS-ie). Wniosek o zasiłek składać wciąż muszą natomiast osoby prowadzące działalność gospodarczą (Z-3b) oraz ci, którym to ZUS wypłaca świadczenie chorobowe (ZAS-53). Kolejnym ułatwieniem jest możliwość składania wniosku, za pomocą swojego profilu na PUE.

Wyjątkiem jest sytuacja, gdy dany pracodawca nie ma jeszcze profilu na PUE (lekarzowi podpowie to system). Wtedy pracownik dostanie papierowe zwolnienie i będzie musiał dostarczyć je pracodawcy tak jak dotąd, w ciągu 7 dni.

Wystawianie e-zwolnienia trwa krócej niż wypisanie papierowego, ponieważ lekarz ma dostęp do danych zarówno pracownika, jak i pracodawcy (płatnika składek) oraz do danych członków rodziny pacjenta, jeżeli pracownik potrzebuje e-zwolnienia np. w przypadku ich choroby i konieczności opieki nad nimi. Wystarczy podać tylko numer PESEL, a pozostałe dane osobowe zostaną automatycznie uzupełnione przez system. Adres pacjenta i dane płatnika składek lekarz wybierze z wyświetlonej listy.

E-zwolnienie można wystawić również przez urządzenia mobilne, np. podczas wizyty domowej.

E-recepta

E-recepta, inaczej elektroniczna recepta ma wiele niewątpliwych zalet:

– jeżeli pacjentowi przepisano niż jeden lek, nie musi już on prosić o odpis ani obawiać się, że utraci refundację; co więcej, każdy lek będzie można kupić w dowolnej aptece,

– nie ma ryzyka, że pacjent otrzyma niewłaściwy lek, ponieważ e-recepta jest czytelna,

-e-recepta nigdy się nie zgubi, ponieważ zostaje zapisana się na Internetowym Koncie Pacjenta,

– można zrealizować ją w każdej aptece w Polsce.

W przypadku, gdy pacjent korzysta z IKP, w każdej chwili będzie mógł sprawdzić, jak przyjmować lek, ponieważ zapisana na koncie pacjenta e-recepta zawiera informacje o dawkowaniu, także recept dzieci pacjenta, które nie ukończyły 18. roku życia. Co więcej, w przypadku choroby przewlekłej pacjent otrzyma kolejną receptę bez konieczności wizyty w gabinecie lekarskim (po wcześniejszym ustaleniu z lekarzem).

Jak to wygląda w praktyce? Bardzo prosto. W gabinecie lekarz wystawia e-receptę. Pacjent otrzymuje SMS z czterocyfrowym kodem lub e-mail z e-receptą w formie pliku pdf, która także będzie zawierać ten sam czterocyfrowy kod. Może on również otrzymać wydruk e-recepty. W aptece istnieją trzy możliwości zrealizowania takiej recepty: pacjent podaje czterocyfrowy kod z SMS-a oraz numer PESEL; farmaceuta skanuje kod z e-recepty zawartej w pliku pdf lub wydaje lek na podstawie e-recepty wydrukowanej.

Od 1 stycznia 2020 roku wszystkie recepty z założenia mają być elektroniczne, jednak w wyjątkowych sytuacjach lekarz przez pewien okres nadal będzie mógł wypisać zwykłą receptę na życzenie pacjenta. Nie wiadomo jednak, czy wszystkie placówki zdążą przygotować się od strony informatycznej do wydawania e-recept.

E-skierowanie

E-skierowanie jest ambitnym, lecz w praktyce niezwykle trudnym przedsięwzięciem, wymaga bowiem, by wszystkie placówki i poszczególne gabinety były wyposażone w jednolity system. Pilotażowy program e-skierowań rozpoczął się w październiku 2018 r., a zakończył się 30 września 2019 r. Udział wzięło w nim blisko 100 podmiotów, a Ministerstwo Zdrowia zapowiada, że z każdym miesiącem dołączają kolejne.

Lista placówek realizujących e-skierowania znajduje się tutaj .

Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że od 8 stycznia 2021 r. wszystkie skierowania będą wystawiane w postaci elektronicznej. E-skierowanie ma umożliwić pełną, elektroniczną obsługę procesu skierowania na leczenie – od momentu wystawienia skierowania do momentu jego realizacji.

Co pacjent zyska dzięki e-skierowaniu? Przede wszystkim nie będzie musiał dostarczać skierowania osobiście w terminie 14 dni — wystarczy że w czasie osobistej bądź telefonicznej rejestracji poda czterocyfrowy kod i numer PESEL. Ta funkcjonalność jest szczególnie ważna w przypadku osób samotnych i schorowanych. Do historii przejdą też sytuacje, gdy pacjent musiał wracać do lekarza z powodu nieczytelności ręcznie wypisanego dokumentu. Ponadto E-skierowanie nie ulegnie zgubieniu ani nie trafi w niepowołane ręce — jest zapisane na Internetowym Koncie Pacjenta, za pomocą którego można będzie sprawdzić historię leczenia i skierowań.

Trudno nie odnieść wrażenia, że choć polska służba zdrowia nie ma się ostatnio najlepiej, to jej cyfryzacja postępuje w szaleńczym tempie. Chciałoby się rzec: „Lepiej późno, niż wcale”. Czas pokaże, czy Polacy przyzwyczają się do nowych funkcjonalności i zaakceptują pomysły Ministerstwa.

Niepokojący jednak pozostaje fakt, iż w Polsce jest duża grupa osób wykluczonych cyfrowo, tzn. nieposiadających dostępu do Internetu, niemających konta w banku czy smartfonu, który pozwala odbierać SMS-y i e-maile z elektronicznymi receptami, zwolnieniami bądź skierowaniami. Dla ludzi starszych, samotnych lub żyjących w skrajnym ubóstwie elektroniczna służba zdrowia może okazać się sporym utrudnieniem.

tekst:  Dominika Jaśkiewicz

FreeStyle Libre ułatwia codzienne życie z cukrzycą

Cukrzyca to podstępna i uciążliwa choroba, która od dnia diagnozy towarzyszy pacjentowi przez resztę jego życia. Jej przyczyną jest zaburzone wydzielanie lub działanie insuliny – hormonu produkowanego przez trzustkę. W chwili obecnej dotkniętych tą chorobą jest 425 milionów ludzi na świecie, ale prognozy zakładają, że do 2045 roku liczba ta wzrośnie do blisko 630 milionów. Tylko w Polsce na cukrzycę chorują 3 miliony ludzi, przy czym specjaliści twierdzą, że blisko milion z nich nie zdaje sobie z tego sprawy. 40 lat temu liczba osób z cukrzycą była o 75% niższa, nic więc dziwnego, że Światowa Organizacja Zdrowia bije na alarm. Jednak najbardziej niepokojący jest znaczny wzrost zachorowalności pośród najmłodszych pacjentów.

Zbyt późne rozpoznanie cukrzycy może prowadzić do wielu powikłań, takich jak uszkodzenie naczyń krwionośnych, nadciśnienie, stłuszczenie wątroby czy pogorszenie wzroku. W skrajnych przypadkach nieleczona cukrzyca może skończyć się śpiączką cukrzycową, a nawet przedwczesną śmiercią.

Wyróżniamy dwa typy cukrzycy. Cukrzyca typu I, inaczej cukrzyca insulinozależna, jest chorobą autoimmunologiczną. W cukrzycy typu I organizm chorego niszczy komórki beta znajdujące się w trzustce, a to one odpowiedzialne są za wytwarzanie insuliny. Ta odmiana choroby dotyka najczęściej dzieci i ludzi młodych. Jest ona wrodzona, genetycznie uwarunkowana i nieuleczalna, jednak można ją kontrolować i prowadzić normalne życie, pod warunkiem że pacjent regularnie mierzy stężenie glukozy we krwi, przyjmuje insulinę, dba o właściwą dietę i prowadzi aktywny tryb życia. Cukrzyca typu II (insulinoniezależna) dotyka częściej ludzi starszych. Wprawdzie podejrzewa się, że istnieją predyspozycje genetyczne warunkujące zachorowalność, jednak cukrzyca typu II uznawana jest raczej za nabytą. W przypadku tej odmiany przyczyną podwyższonego poziomu glukozy nie jest brak insuliny we krwi, lecz jej nieprawidłowe działanie, często insulinoodporność. Cukrzycy typu II niemal zawsze towarzyszy otyłość i nadciśnienie tętnicze (w blisko 80-85% przypadków). Leczenie prowadzi się podobne jak w cukrzycy typu I, z tą różnicą, że zamiast insuliny pacjenci przyjmują leki doustne.

Niezależnie jednak, z jakim typem cukrzycy mamy do czynienia, choroba ta wymusza na pacjencie rygorystyczną dyscyplinę w kwestii pomiarów glikemii (stężenia glukozy we krwi). Wg zaleceń Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego należy dokonywać ich nie rzadziej niż 4 razy dziennie. W praktyce bywają one znaczne częstsze, bowiem u każdego pacjenta glikemia jest rzeczą osobniczą, zatem musi on brać pod uwagę nie tylko zalecenia lekarza, lecz także na bieżąco monitorować swój stan w zależności od swojego samopoczucia. Nic więc dziwnego, że większość chorych właściwie nie rozstaje się z glukometrem i codziennie zmuszona jest dokonywać od kilku do kilkunastu pomiarów.

O ile w przypadku dorosłych trudno uznać pomiar za badanie inwazyjne, o tyle sprawa znacznie się komplikuje w przypadku młodzieży i dzieci, zwłaszcza tych najmłodszych. A to za sprawą uciążliwych i rygorystycznych procedur, których pacjent musi ściśle przestrzegać, aby wynik był wiarygodny. Pomiarów należy dokonywać rano, przed posiłkiem, na 2 godziny po posiłku, a nawet w nocy oraz zawsze wtedy, gdy samopoczucie chorego się pogorszy. Zwłaszcza po wysiłku, gdyż może prowadzić on do znacznych wahań stężenia glukozy we krwi. Przed pomiarem należy starannie umyć i osuszyć ręce, aby zapobiec zafałszowaniu wyniku. Samo badanie polega na nakłuciu opuszka palca specjalnym, sterylnym lancetem i umieszczeniu uzyskanej kropli krwi na dołączonym do glukometru pasku testowym, a następnie spisaniu wyniku pomiaru, wraz z dokładną datą i godziną w tzw. zeszycie samokontroli.

Dla dorosłego pacjenta zazwyczaj czynności te szybko stają się rutyną. natomiast w przypadku młodzieży i dzieci, zwłaszcza tych najmłodszych, trudno wymagać adekwatnej dyscypliny i skupienia do przeprowadzenia prawidłowego pomiaru. Ponadto tak częste nakłuwanie wkrótce nieuchronnie zaczyna wiązać się z bólem. Wielu pacjentów posiada co najmniej dwa glukometry, jeden ma zawsze przy sobie. Jednak zdarza się, że chory glukometru zapomni, bądź go zgubi. Podobnie bywa z zeszytem do spisywania wyników. Nie zawsze też pacjent ma dostęp do łazienki lub higienicznych warunków koniecznych do wykonania pomiaru. Co więcej, o ile glukometry często dostępne są nieodpłatnie w poradniach diabetologicznych lub w aptekach za okazaniem recepty, o tyle za paski już niestety pacjent musi zapłacić, a ich zakup zazwyczaj nie jest refundowany.

Jeśli podsumujemy wszystkie powyższe procedury, obowiązki i obostrzenia, szybko staje się jasne, że dla małego pacjenta codzienne pomiary zamieniają się w przykry i bolesny obowiązek, często utrudniający codzienne zabawy czy kontakty z rówieśnikami.

Opisane powyżej trudności zmuszają osoby z cukrzycą oraz ich opiekunów do poszukiwania nowoczesnych rozwiązań umożliwiających mniej bolesne i problematyczne pomiary. Naprzeciw ich oczekiwaniom postanowiła wyjść firma Abbott Laboratories, wypuszczając na rynek produkt mogący nieco „osłodzić” życie cukrzykom, zwłaszcza tym najmłodszym.

FreeStyle Libre to nowoczesny system monitorowania poziomu stężenia glukozy we krwi. Jest łatwy w obsłudze, nieinwazyjny i intuicyjny. Dedykowany zarówno dorosłym, jak i najmłodszym chorym oraz ich opiekunom.

Pomiar glikemii odbywa się za pomocą bezbolesnego skanu sensora (inaczej czujnika) umieszczonego na ramieniu pacjenta. Aplikacja jest niezwykle łatwa. Należy wybrać miejsce na zewnętrznej części ramienia, zdezynfekować je, a następnie umieścić czujnik będący niewielkim krążkiem z cienkim, jałowym i elastycznym włóknem o długości 5 milimetrów, które w czasie aplikacji wprowadzane jest pod skórę. Producent zapewnia, że jest to zabieg niemal bezbolesny. Sensor należy uruchomić dołączonym czytnikiem a pierwszy pomiar możliwy jest godzinę po jego założeniu. Każdy czujnik działa przez 14 dni, co całkowicie eliminuje konieczność codziennego, wielokrotnego nakłuwania skóry. Niewielki krążek jest dyskretny i lekki, łatwo umieścić go pod odzieżą. Jest wodoodporny i może być stosowany pod prysznicem, w kąpieli (czujnik zachowuje wodoodporność maksymalnie przez 30 minut na głębokości 1 metra) lub podczas innej aktywności fizycznej, ponieważ nie ogranicza ruchów. Aby uzyskać odczyt wystarczy zbliżyć czytnik do sensora na odległość od 1 do 4 centymetrów i zeskanować go. Skanowanie trwa zaledwie sekundę a pomiarów można dokonywać nawet przez ubranie. Na ekranie czytnika można wyświetlić wykres pomiarów z ostatnich 8 godzin.

System monitoringu glikemii FreeStyle Libre pozwala dokonywać wielokrotnych pomiarów w dowolnym miejscu i o dowolnej porze. Funkcjonalność ta jest pomocna zwłaszcza dla  opiekunów najmłodszych pacjentów z cukrzycą, ponieważ pozwala na dokonywanie pomiarów w nocy bez budzenia dziecka. Eliminuje też uciążliwe, tradycyjne metody zapisu pomiarów, ponieważ przechowuje ich historię z ostatnich 90 dni. Dodatkowo, pokazuje kierunek zmian stężenia glukozy dzięki wyświetlającej się na czytniku strzałce trendu, a to z kolei pozwala sprawdzić, czy prowadzony tryb życia lub leczenie nie wymagają korekt.

Urządzenie FreeStyle Libre sprawdza się u osób w każdym wieku. Niewielki i dyskretny czujnik zaprojektowano tak, aby przylegał do skóry przez 14 dni. Producent pomyślał też o seniorach i osobach niedowidzących – czytnik głosowo powiadomi pacjenta o aktualnym stężeniu glukozy we krwi. System może być stosowany przez dzieci od 4. roku życia, przy czym użytkownicy między 4. a 17. rokiem życia wymagają nadzoru osoby pełnoletniej. Producent zapewnia także, że FreeStyle Libre jest bezpieczny dla kobiet, które zmagają się z cukrzycą ciążową.

Niedawno producent wypuścił na rynek aplikację FreeStyle LibreLink, którą można pobrać w AppStore oraz Google Play i zainstalować na smartfonie. Oprogramowanie w telefonie pozwala używać go do skanowania sensora, tym samym zastępuje czytnik i pozwala na dokładniejszą analizę pomiarów.

System monitorowania glikemii FreeStyle Libre jest atrakcyjną alternatywą dla tradycyjnych glukometrów. Sensor jest niewielki i dyskretny, jego aplikacja bezbolesna, a dokonywanie pomiarów oraz prowadzenie dziennika stężenia poziomu glukozy we krwi staje się łatwe i przyjemne. Chociaż czytnik sam w sobie jest lekki, bez problemu zastąpić może go aplikacja w smartfonie. Niewątpliwie jest to jeden z najciekawszych wyrobów medycznych, jaki pojawił się ostatnio na rynku. Producent zapewnia, że z jego produktu korzysta już ponad 1,5 miliona użytkowników.

Jedynym minusem jest cena. Koszt zestawu startowego, w którego skład wchodzą czytnik i dwa sensory, to około 700 zł. Po ich zużyciu można dokupić kolejne w cenie 250 zł. Wprawdzie zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 26 września 2019 roku czujnik do systemu FreeStyle Libre jest refundowany, ale tylko dla pacjentów od 4. do 18. roku życia z cukrzycą typu I oraz bardzo dobrze monitorowaną glikemią, tj. przy co najmniej ośmiokrotnych pomiarach glikemii na dobę. Jednak podsumowując wady i zalety tego urządzenia, zdecydowanie wydaje się być ono warte swojej ceny.

Szczegółowe informacje na temat Systemu FreeStyle Libre znaleźć można na stronie producenta: https://www.freestylelibre.pl/

Warto jednak wspomnieć, że w chwili obecnej, w związku z dużym zainteresowaniem klientów zamówienia nie są przyjmowane. Można jednak podać na stronie swój adres e-mail – producent gwarantuje, że zostaniemy powiadomieni w chwili wznowienia przyjmowania zamówień.

tekst: Dominika Jaśkiewicz